1,5K words.
Tytuł: Midnight MemoriesParing: ---
Typ: angst
Rating: PG - 13
A/N: Kurde, muszę się przyznać że tego shota pisało mi się bardzo lekko i przyjemnie, nie wiem czy to dlatego że to angst czy po prostu to, że lubię tego typu partowce, przeczytałam ich naprawdę sporo, i raczej nigdy nie będę miała dość. Cóż mogę więcej powiedzieć, mam nadzieję że się spodoba, bardzo proszę o opinię w komentarzu bo to w jakiś sposób mnie motywuje, chyba jak każdego człowieka, który coś publikuje w sieci. Shot dedykowany dla Skwarki, na której właśnie prośbę właśnie go napisałam.
Długo szukał tej jednej książki. Spędził godziny na sunięciu dłonią po grzbietach tysiąca tomów, nieudolnie próbując wyczuć ten zapach. Momentami przychodziło mu do głowy to, że może ukrył ją za głęboko, a ostatnia, marna nadzieja połyskująca w tafli rzeczywistości po prostu się rozpłynie, nie zostawiając po sobie absolutnie nic, a jedynie ciało które ponownie będzie siedziało w fotelu, z uwielbieniem przewracając kolejne kartki. Nie spodobało się mu to, zdecydowanie. Musiał ją znaleźć, nawet jeżeli oznaczało to odpędzenie za wszelką cenę snu, wpychając go jak najdalej w głąb swojej świadomości.
I stało się. Może nie była to dokładnie ta książka o którą chciał walczyć, ale była to ta jedna, jedyna w swoim rodzaju. Może nie pachniała różą, ale pachniała lawendą. Ba, nie była nawet książką. Książka nie posiada najpiękniejszych rys twarzy na całym świecie, sprawiając wrażenie, że sam Michał Anioł rzeźbił ją swoimi dłońmi, kiedy przechodził największe katusze. Miała niezwykle hipnotyzujące oczy, sprawiające wrażenie wzburzonego morza albo spokojnej tafli oceanu. Gdyby mógł określić ją jednym słowem, byłoby to delikatność. Kiedy tylko sunął dłonią po jej skórze, zdawać by się mogło, że dotyka się samego skrzydła motyla, co momentami nieco go szokowało, ale również fascynowało i sprawiało, że chciał poznawać ją dalej.
Miała na imię Seyung, i była niewątpliwie jedną z najpiękniejszych osób pod słońcem. Miała jeden z najcudowniejszych uśmiechów, jakie tylko Jimin mógł sobie wymarzyć, a za największą nagrodę uważał to, iż było mu dane oglądać go codziennie rano, kiedy widzi ją owiniętą białą pościelą, bez makijażu, całą jego. Do czasu kiedy jej nie poznał żył w swoim wyimaginowanym świecie, gdzie granice zdrowego rozsądku plątały się z granicami fantazji, co wcale mu nie ułatwiało normalnego funkcjonowania wśród zakłamanego społeczeństwa, gdzie kryzys goni kryzys, a poziom hipokryzji osiąga największe możliwe stadium, pękając jak roztrzaskana szyba.
~||~
Obserwował jej ruchy, siedząc przy dużym, drewnianym stole w przestrzennej i jasnej kuchni. Była to jedna z czynności które uwielbiał rano - dawno przestał się sprzeciwiać jej zwyczajowi robienia właśnie jego osobie kawy. Na początku czuł się dziwnie, ale możliwość patrzenia na nią, kiedy się denerwuje bo wysypała jej się kawa na blat, była jedną z tych rzeczy które uwielbiał. Napawało go to uczuciem, że wszystko jest na swoim miejscu. Że jest normalnie.
– Jesteś naprawdę bardzo urocza jak się złościsz - zaśmiał się, kiedy westchnęła sfrustrowana.
Spojrzała na niego, podnosząc lekko kąciki ust. Była naprawdę piękna, i Jimin nie mógł się nadziwić jakim sposobem to on został wygranym, kiedy tak naprawdę nie miał nic, oprócz róży, której płatki zagiął w rogach swojej jednej, jedynej książki.
- Czasami trzeba dać upust swoim emocjom, Jiminnie - sięgnęła po czajnik, kiedy po całej kuchni rozległ się gwizd oznajmiający, że woda jest gotowa. - Jeżeli tłumimy je w sobie, pozbawiamy wtedy jakiejś części siebie, która nigdy nie ujrzy światła dziennego, bo jest skrywana głęboko pod skorupą - powiedziała, stawiając przed nim kubek z gorącą cieczą.
Skinął lekko głową, wbijając w nią swój wzrok, kiedy usiadła naprzeciwko niego. Nawet w potarganych włosach, z zaczerwienionymi policzkami, ubrana jedynie w czarny sweter - nie traciła swojego uroku, który emanował od niej na odległość. Wiedział, że zna go na wylot, ponieważ nawet wtedy kiedy tylko miał zły humor, wiedziała że należy dolać do jego kawy mleka. Głupi zwyczaj, ale to właśnie on tworzył niezwykle pokomplikowaną codzienność chłopaka, kruchą jak porcelana w domu jego babci.
- Zanim Cię poznałem robiłem dokładnie tak, jak to powiedziałaś - odpowiedział cicho, odstawiając kubek na blat. - Uznawałem, że skoro nie mam z kim dzielić się swoimi emocjami, po prostu będę tłumił je w sobie, a na zewnątrz nałożę maskę, tak jak to robiłem w dzieciństwie kiedy bawiliśmy się w halloween. Mogłem wtedy być kimś innym, ale w środku ciągle byłem sobą i tak było do niedawna, z tą różnicą, że nie byłem już dzieckiem i nie nosiłem żadnej widocznej maski, jedynie wyimaginowaną, której ludzie nie widzieli i na tym mi właśnie zależało - zatrzymał się, by obdarować ją jednym, krótkim uśmiechem. - Mój dziadek mówił mi, że ludzie potrafią bardzo zmieniać siebie nawzajem, jeżeli tylko im na to pozwolimy. Mogą nawet pomóc nam uciec od naszych codziennych nawyków i zachowań, które w jakimś stopniu są mało zrozumiałe dla reszty społeczeństwa.
Wziął kolejny łyk kawy, nie przestając na nią patrzeć. Cieszył się, że w końcu ma osobę która go wysłucha, nawet jak to będzie rozmowa o dzisiejszej pogodzie, by o złotej rybce którą Jimin chciał posiadać w dzieciństwie, i w sumie nadal tego chciał. Wiedział, że dziecięce marzenia nigdy nie opuszczają ludzi, tylko niektórzy po prostu o nich zapominają, że gdzieś tam są, a one nie dają same o sobie przypomnieć. Jimin był tego świadomy, i dlatego nigdy nie przestał marzyć o złotej rybce, byciu księciem na białym koniu, piratem ratującym syrenki, nigdy nie przestał marzyć o locie w kosmos rakietą.
- Pamiętam jak na początku naszej znajomości powiedziałeś mi, że żeby kochać wystarczy tylko chcieć. Pomyślałam w pierwszym momencie, że mówisz tutaj o długo duszonych w sobie uczuciach, których nie miałeś komu pokazać. Ale ostatnio myślałam nad tym dłużej - zatrzymała się, niepewnie łapiąc jego dłoń wyciągniętą na gładkiej powierzchni. Jego skóra miała odcień kości słoniowej i odznaczała się wyraziście na tle ciemnego drewna. - Kochasz mnie dlatego, że w końcu chciałeś kogoś pokochać, czy dlatego, że to ja zdobyłam tę wyjątkową uwagę, Jimin?
Westchnął cicho, słysząc to pytanie. Szczerze, nigdy się nad tym nie zastanawiał. Przeoczył gdzieś w śnie tę granicę, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że najzwyczajniej w świecie kocha Seyung. To było jak płynne przejście z levelu na level w grze - nie zdajesz sobie sprawy nawet z tego, że nabijasz nowy poziom, dopóki nie osiągniesz zwycięstwa.
- Nigdy nikogo nie kochałem - odpowiedział całkiem szczerze, mocniej ściskając jej dłoń. Była bardzo delikatna. - Ale nigdy też nie odczuwałem potrzeby, żeby to robić. Uznawałem, że dobrze mi tak, jak jest. Przyzwyczaiłem się do samotności i obecności w moim życiu jedynie kota, który i również po pewnym czasie mnie opuścił. Nigdy również nie rozumiałem jak można zmuszać się do miłości, a ludzi którzy ślepo za tym gonili, uznawałem najzwyczajniej w świecie głupcami. Bo jak można zmuszać samego siebie do nieprawdziwego uczucia? To nie ma sensu. Takie udawanie. Ale mogę powiedzieć że od zawsze szukałem swojej książki. Kiedy ludzie mnie zostawiali, książki były przy mnie i pomagały odwrócić moją uwagę od smutku. Nigdy jednak nie znalazłem tej idealnej, pomimo wielu godzin spędzonych w bibliotece. Mam nadzieję że wiesz, o co mi chodzi, Seyung. I wtedy pojawiłaś się ty. Moje życie do tamtej pory opierało się głownie na zauważaniu zmian pór roku. A ty mi pokazałaś, że warto inaczej spojrzeć na świat, z zupełnie innej perspektywy. Polubiłem Twoje towarzystwo i z jeszcze większą chęcią chodziłem do tamtej biblioteki. Miałem świadomość, że ty tam będziesz i zostaniesz moim wskaźnikiem szczęścia. Może zabrzmi to bardzo sztucznie, tak jak w tych wszystkich głupich filmach o miłości, ale po prostu wiedziałem, że jesteś tą jedyną.
- Uważasz, że miłość jest głupia? - uśmiechnęła się, głaszcząc jego dłoń.
- Filmy o miłości są głupie, bo przedstawiają jedną i tę samą historię, podczas kiedy w prawdziwym życiu każda jedna jest niepowtarzalna i jedyna w swoim rodzaju. Sama miłość jest trudna i nie wszyscy ją rozumieją - odpowiedział cichym głosem.
Był nieco zszokowany na to, że ich rozmowa zeszła na taki tor. Od kiedy tylko ją znał, wolała dyskutować o tym, na jaki kolor zmienią się liście na jesień, i czy wtedy będziemy chodzili na długie spacery do parku. Wydawało mu się, że jest dosyć zamknięta jeżeli chodzi o rozmawianie o swoich uczuciach, i to mu odpowiadało, ponieważ i on nie spieszył się do tego, by o nich mówić.
– Jesteś naprawdę bardzo urocza jak się złościsz - zaśmiał się, kiedy westchnęła sfrustrowana.
Spojrzała na niego, podnosząc lekko kąciki ust. Była naprawdę piękna, i Jimin nie mógł się nadziwić jakim sposobem to on został wygranym, kiedy tak naprawdę nie miał nic, oprócz róży, której płatki zagiął w rogach swojej jednej, jedynej książki.
- Czasami trzeba dać upust swoim emocjom, Jiminnie - sięgnęła po czajnik, kiedy po całej kuchni rozległ się gwizd oznajmiający, że woda jest gotowa. - Jeżeli tłumimy je w sobie, pozbawiamy wtedy jakiejś części siebie, która nigdy nie ujrzy światła dziennego, bo jest skrywana głęboko pod skorupą - powiedziała, stawiając przed nim kubek z gorącą cieczą.
Skinął lekko głową, wbijając w nią swój wzrok, kiedy usiadła naprzeciwko niego. Nawet w potarganych włosach, z zaczerwienionymi policzkami, ubrana jedynie w czarny sweter - nie traciła swojego uroku, który emanował od niej na odległość. Wiedział, że zna go na wylot, ponieważ nawet wtedy kiedy tylko miał zły humor, wiedziała że należy dolać do jego kawy mleka. Głupi zwyczaj, ale to właśnie on tworzył niezwykle pokomplikowaną codzienność chłopaka, kruchą jak porcelana w domu jego babci.
- Zanim Cię poznałem robiłem dokładnie tak, jak to powiedziałaś - odpowiedział cicho, odstawiając kubek na blat. - Uznawałem, że skoro nie mam z kim dzielić się swoimi emocjami, po prostu będę tłumił je w sobie, a na zewnątrz nałożę maskę, tak jak to robiłem w dzieciństwie kiedy bawiliśmy się w halloween. Mogłem wtedy być kimś innym, ale w środku ciągle byłem sobą i tak było do niedawna, z tą różnicą, że nie byłem już dzieckiem i nie nosiłem żadnej widocznej maski, jedynie wyimaginowaną, której ludzie nie widzieli i na tym mi właśnie zależało - zatrzymał się, by obdarować ją jednym, krótkim uśmiechem. - Mój dziadek mówił mi, że ludzie potrafią bardzo zmieniać siebie nawzajem, jeżeli tylko im na to pozwolimy. Mogą nawet pomóc nam uciec od naszych codziennych nawyków i zachowań, które w jakimś stopniu są mało zrozumiałe dla reszty społeczeństwa.
Wziął kolejny łyk kawy, nie przestając na nią patrzeć. Cieszył się, że w końcu ma osobę która go wysłucha, nawet jak to będzie rozmowa o dzisiejszej pogodzie, by o złotej rybce którą Jimin chciał posiadać w dzieciństwie, i w sumie nadal tego chciał. Wiedział, że dziecięce marzenia nigdy nie opuszczają ludzi, tylko niektórzy po prostu o nich zapominają, że gdzieś tam są, a one nie dają same o sobie przypomnieć. Jimin był tego świadomy, i dlatego nigdy nie przestał marzyć o złotej rybce, byciu księciem na białym koniu, piratem ratującym syrenki, nigdy nie przestał marzyć o locie w kosmos rakietą.
- Pamiętam jak na początku naszej znajomości powiedziałeś mi, że żeby kochać wystarczy tylko chcieć. Pomyślałam w pierwszym momencie, że mówisz tutaj o długo duszonych w sobie uczuciach, których nie miałeś komu pokazać. Ale ostatnio myślałam nad tym dłużej - zatrzymała się, niepewnie łapiąc jego dłoń wyciągniętą na gładkiej powierzchni. Jego skóra miała odcień kości słoniowej i odznaczała się wyraziście na tle ciemnego drewna. - Kochasz mnie dlatego, że w końcu chciałeś kogoś pokochać, czy dlatego, że to ja zdobyłam tę wyjątkową uwagę, Jimin?
Westchnął cicho, słysząc to pytanie. Szczerze, nigdy się nad tym nie zastanawiał. Przeoczył gdzieś w śnie tę granicę, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że najzwyczajniej w świecie kocha Seyung. To było jak płynne przejście z levelu na level w grze - nie zdajesz sobie sprawy nawet z tego, że nabijasz nowy poziom, dopóki nie osiągniesz zwycięstwa.
- Nigdy nikogo nie kochałem - odpowiedział całkiem szczerze, mocniej ściskając jej dłoń. Była bardzo delikatna. - Ale nigdy też nie odczuwałem potrzeby, żeby to robić. Uznawałem, że dobrze mi tak, jak jest. Przyzwyczaiłem się do samotności i obecności w moim życiu jedynie kota, który i również po pewnym czasie mnie opuścił. Nigdy również nie rozumiałem jak można zmuszać się do miłości, a ludzi którzy ślepo za tym gonili, uznawałem najzwyczajniej w świecie głupcami. Bo jak można zmuszać samego siebie do nieprawdziwego uczucia? To nie ma sensu. Takie udawanie. Ale mogę powiedzieć że od zawsze szukałem swojej książki. Kiedy ludzie mnie zostawiali, książki były przy mnie i pomagały odwrócić moją uwagę od smutku. Nigdy jednak nie znalazłem tej idealnej, pomimo wielu godzin spędzonych w bibliotece. Mam nadzieję że wiesz, o co mi chodzi, Seyung. I wtedy pojawiłaś się ty. Moje życie do tamtej pory opierało się głownie na zauważaniu zmian pór roku. A ty mi pokazałaś, że warto inaczej spojrzeć na świat, z zupełnie innej perspektywy. Polubiłem Twoje towarzystwo i z jeszcze większą chęcią chodziłem do tamtej biblioteki. Miałem świadomość, że ty tam będziesz i zostaniesz moim wskaźnikiem szczęścia. Może zabrzmi to bardzo sztucznie, tak jak w tych wszystkich głupich filmach o miłości, ale po prostu wiedziałem, że jesteś tą jedyną.
- Uważasz, że miłość jest głupia? - uśmiechnęła się, głaszcząc jego dłoń.
- Filmy o miłości są głupie, bo przedstawiają jedną i tę samą historię, podczas kiedy w prawdziwym życiu każda jedna jest niepowtarzalna i jedyna w swoim rodzaju. Sama miłość jest trudna i nie wszyscy ją rozumieją - odpowiedział cichym głosem.
Był nieco zszokowany na to, że ich rozmowa zeszła na taki tor. Od kiedy tylko ją znał, wolała dyskutować o tym, na jaki kolor zmienią się liście na jesień, i czy wtedy będziemy chodzili na długie spacery do parku. Wydawało mu się, że jest dosyć zamknięta jeżeli chodzi o rozmawianie o swoich uczuciach, i to mu odpowiadało, ponieważ i on nie spieszył się do tego, by o nich mówić.
- A ty ją rozumiesz? - szepnęła w jego stronę.
Musiał się chwilę zastanowić nad odpowiedzią.
- Każdy ma swoją własną definicję miłości. Dla niektórych polega ona na obdarowywaniu siebie pocałunkami, prezentami. Dla innych polega ona na spędzaniu ze sobą czasu, nieważne w jakiej formie, byleby ta druga osoba była przy niej. Dla jeszcze innych polega ona na samej świadomości że jej doświadczamy, i tyle im wystarcza. Dla mnie miłość polega na wspólnym czytaniu i ogrzewaniu siebie nawzajem w chłodne, zimowe wieczory. Polega ona na rozumieniu się bez słów nawet wtedy, kiedy milczymy, a nasza druga połówka doskonale wie, o co nam chodzi i czego potrzebujemy. Polega również na tym, żeby ją pielęgnować i pilnować, żeby nie zwiędła - to tak, jak z opieką nad kwiatkiem. Jeżeli chcemy żeby długo żył i nadal był piękny, musimy o niego odpowiednio dbać, nawet jeżeli wydaje nam się to trudne.
- Znalazłeś takiego kwiatka?
- Tak - uśmiechnął się szerzej. - Siedzi właśnie przede mną i sprawia, że mam ochotę odrzucić raz na zawszę kawę, żeby tylko był przy mnie.